Aleksander Rajch, Członek Zarządu PSNM:
Za nami wybory do Parlamentu Europejskiego. W ich ocenie na pierwszy plan wybijają się opinie o umocnieniu pozycji ugrupowań, które deklarują sceptycyzm wobec “Zielonego Ładu”, w tym intensywnego wspierania transformacji transportu w kierunku zeroemisyjnym. Na pierwszy rzut oka nowy układ sił w PE może prowadzić do wniosku, że dalszy rozwój elektromobilności w UE może zostać znacznie opóźniony. Jednak gdy spojrzymy głębiej, wiele wskazuje na to, że dotychczasowy, unijny kurs ustawiony na intensywną elektryfikację sektora automotive zostanie utrzymany.
Niepodważalnych argumentów na poparcie tej tezy dostarcza nam w pierwszej kolejności matematyka. Na podstawie wstępnych, zbiorczych wyników, partie, które do tej pory wspierały “Zielony Ład” i elektromobilność, zdobyły 63% głosów w Parlamencie (453). Przeciwnicy wspomnianych idei – 37% (267). Biorąc pod uwagę skład nowego PE, w którym nadal dominują ugrupowania tworzące większość do tej pory, trudno zatem spodziewać się w elektromobilnej polityce nagłego zwrotu o 180 stopni. Mimo to pozycja przeciwników odejścia od paliw kopalnych, w praktyce opowiadających się za dalszym opieraniem europejskiej gospodarki na imporcie surowców krytycznych z innych (niekoniecznie przyjaznych Unii w wymiarze strategicznym) państw i regionów świata, uległa wyraźnemu wzmocnieniu. Kluczowe znaczenie ma również skład nowej Komisji Europejskiej, który – z uwagi na wyniki wyborów we Francji i Niemczech – może zdecydować się na zmiany w obowiązujących i planowanych aktach prawnych. Jednocześnie, ze względu na mocną reprezentację w EPL, wiodącą pozycję w Parlamencie zdobędzie Polska, dzięki czemu możemy liczyć na bardzo silną tekę w Komisji. Dostrzegamy w tym znaczny potencjał, aby utrzymywać trendy związane z dekarbonizacją gospodarki.
W konsekwencji, mimo zmian w Parlamencie, nie spodziewamy się szerszego odwrotu od pro-elektromobilnej polityki. Priorytetowe – z perspektywy branży nowej mobilności – cele powinny zostać utrzymane. Powód jest prosty: wbrew pozorom, większość europosłów potrafi kalkulować i dostrzega światowe trendy. A Europa nie może sobie pozwolić na rezygnację z obranego kursu przede wszystkim ze względów gospodarczych. Państw członkowskich po prostu na to nie stać. Dotychczas, zarówno sektor publiczny, jak i prywatny zainwestowały w elektromobilność bardzo dużo, zarówno w wymiarze systemowym, jak i finansowym. Na podstawie danych T&E, zapowiedziane przez koncerny motoryzacyjne, związane z e-mobility środki finansowe, które mają trafić do Europy wynoszą aż 70 mld EUR. Aby znaleźć punkt odniesienia – to prawie 40% budżetu UE zaplanowanego na 2024 r. I – co bardzo ważne – istotną część tych inwestycji planują zrealizować podmioty spoza naszego kontynentu. Kluczowym czynnikiem warunkującym napływ tych środków jest dotychczasowa polityka UE, nastawiona na intensywne wsparcie rozwoju zeroemisyjnego transportu.
W sytuacji, gdy udział chińskich producentów na europejskim rynku EV zbliżył się w 2023 r. do granicy 10%, a USA mocno inwestują w nowe technologie, realizując założenia Inflation Reduction Act, nagła zmiana tego kierunku mogłaby okazać się już w bliskiej perspektywie katastrofą. Zwłaszcza, że do tej pory Europa nie zajmowała w tym wyścigu pozycji lidera, lecz powoli zaczęła nadrabiać dystans (szczególnie względem Państwa Środka), zarówno w wymiarze popytowym, podażowym, jak i technologicznym.
Świat nie zatrzyma się nagle w miejscu w oczekiwaniu aż europejski przemysł motoryzacyjny w końcu będzie „gotowy” i „naturalnie wyewoluuje” do pozycji lidera nowej mobilności. Wręcz przeciwnie. Ewentualny, kolejny – tym razem całkowicie intencjonalny i inspirowany z góry – przestój w tym obszarze mógłby sprawić, że np. za 10 lat, gdy potrzeba odejścia od importowanych surowców kopalnych stanie się jeszcze bardziej nagląca niż obecnie, zdecydowana większość klientów może już w ogóle nie rozważać zakupu „elektryka” (a w praktyce jakiegokolwiek samochodu) wyprodukowanego w europejskich fabrykach, opartego na europejskich komponentach i oferowanego przez któryś z europejskich koncernów, który przez ostatnie kilkanaście lat traktował segment EV wyłączenie jako dodatek. Zamiast tego przeciętny nabywca sięgnie po o wiele bardziej zaawansowany technologicznie i – co najistotniejsze – znacznie tańszy (bo wytwarzany masowo) produkt z USA lub Państwa Środka. W konsekwencji usunięcie wspierania elektromobilności z listy unijnych priorytetów stanowiłoby prawdziwie niedźwiedzią przysługę dla europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. O znaczeniu polityki wsparcia UE dla całego łańcucha wartości e-mobility i w konsekwencji dla gospodarek państw członkowskich, jak również o realizacji celów w zakresie dekarbonizacji transportu w nowym otoczeniu politycznym będą dyskutować m.in. zaproszeni europarlamentarzyści podczas Kongresu Nowej Mobilności, który odbędzie się już w dniach 24-26 września b.r. w Expo Łódź.