Aktualności

Udostępnij:

W oczekiwaniu na premierę polskiego e-auta (komentarz)

Albert Kania, PSPA

Dziś długo wyczekiwana premiera polskiego samochodu elektrycznego. Konsekwentnie, profesjonalnie i dynamicznie realizowany projekt może przynieść korzyści polskiej gospodarce i sektorowi e-mobility, ale dzisiaj to przede wszystkim duże wyzwanie obarczone znacznym ryzykiem.

Teoretycznie, rodzima marka ma potencjał by stać się impulsem dla rozwoju krajowego przemysłu motoryzacyjnego oraz gałęzi z nim związanych. W przypadku powodzenia, Polska zyska nie tylko narzędzie dynamizujące różne sektory gospodarki, ale również wizerunek innowacyjnego i otwartego przemysłu, co może stanowić dodatkowy impuls do rozwoju kolejnych i napływu innych inwestycji nad Wisłę. Równolegle, projekt budowy polskiej marki motoryzacyjnej od zera wiąże się z wieloma wyzwaniami. Historia automotive, zarówno w skali lokalnej, jak i globalnej, pokazuje, że w tym sektorze panuje ostra konkurencja i nawet producenci o bardzo bogatej historii, jak np. szwedzki Saab, brytyjski Rover czy amerykański Pontiac, mogą nie utrzymać się na rynku. Podstawowe pytanie brzmi, czy Polskę stać na ogromne inwestycje w ten eksperyment?

Szukając pozytywów, rodzący się rynek elektromobilności to na pewno szansa dla nowych graczy na rynku motoryzacyjnym. Z perspektywy konsumentów liczy się produkt końcowy, a stosunkowo prosta budowa napędów EV daje nadzieje na zakończone sukcesem zaprojektowanie pełnowymiarowego samochodu elektrycznego. Z drugiej strony, prawdziwym wyzwaniem jest rozpoczęcie masowej produkcji oraz komercjalizacja nowego produktu. Wiodące koncerny motoryzacyjne dysponują zarówno wieloletnim doświadczeniem, rozbudowaną bazą technologiczną, jak i potężnym zapleczem finansowym. Wszystkie te czynniki znacznie zwiększają szanse na powodzenie rynkowe każdego nowego modelu. Przykładowo, Volkswagen Group zapowiedziała inwestycje w elektromobilność na poziomie ponad 30 mld euro do 2024 roku. BMW Group zainwestuje ok. 400 mln euro w przygotowanie produkcji nowego modelu iNEXT. Daimler planuje przeznaczyć do ok. 10 mld euro w rozbudowę pojazdów z zelektryfikowanej linii EQ. Renault-Nissan-Mitsubishi Alliance, wspólnie przeznaczy 10 mld euro na elektryfikacje gamy modelowej.

Elektryfikacja to proces ewolucyjny, a nie rewolucyjny, producenci jeszcze przez wiele lat będą oferować swoim klientom samochody konwencjonalne, równocześnie systematycznie redukując ich ofertę na korzyść powiększającej się gamy modelowej EV. Długoterminowa etapowość tego procesu oznacza konieczność zapewnienia znacznej liczbie klientów odpowiedniej oferty pojazdów konwencjonalnych, które dodatkowo muszą spełniać coraz to surowsze wymogi środowiskowe. Obecny okres przejściowy jest szansą na zaistnienie nowych marek, które skoncentrują się wyłącznie na dopracowaniu pojazdów elektrycznych. Jednak z każdym kolejnym rokiem na rynku e-mobility będzie pozostawać coraz mniej miejsca dla nowych graczy. Wzorem dla wszystkich aspirujących firm pozostaje Tesla, która z niewielkiego start-upu stała się światowym liderem sektora elektromobilności. W zaledwie 11 lat od wprowadzenia swojego pierwszego modelu na rynek, sprzedaż EV kalifornijskiej spółki tylko w 2019 r. osiągnęła poziom 368 000 pojazdów.

Czy projekt Electromobility Poland ma szansę powtórzyć ten sukces, chociaż w części? Kluczowe znaczenie ma czas. W świecie inwestycji utarło się założenie, według którego zarabia ten, kto pierwszy zrealizuje innowacyjny projekt. Tesla pozostaje wyznacznikiem innowacyjnych trendów w sektorze elektromobilności. Spółka Elona Muska w 2008 r. wprowadziła do sprzedaży pierwszy na świecie samochód z bateriami litowo-jonowymi (model Roadster), a Model 3, który zadebiutował na rynku w 2017 r., pozostaje najpopularniejszym BEV w skali globalnej. Mimo silnej pozycji na rynku, Tesla z każdym rokiem będzie tracić potencjalnych klientów na rzecz konkurencyjnych koncernów coraz mocniej inwestujących w samochody elektryczne. Firmy automotive z całego świata dopracowują swoje produkty i oferują coraz bogatszą i atrakcyjniejszą ofertę różnorodnych modeli. Według raportu Transport & Environment w 2019 r., w samej Europie zainwestowano 60 mld euro w rozwój pojazdów elektrycznych. W tym miejscu pojawia się polska marka, która nie posiada zaplecza własnego technologicznego oraz globalnej rozpoznawalności, a swój pierwszy pojazd zamierza wyprodukować dopiero w 2023 r.

Gdyby polski samochód elektryczny został wprowadzony do sprzedaży w roku bieżącym, jego szanse rynkowe byłby znacznie wyższe niż te, którymi będzie dysponował za trzy czy pięć lat. Dziś klienci w Polsce mają do wyboru ok. 36 różnych modeli pojazdów w pełni elektrycznych, jednak z każdym kolejnym rokiem konkurencja będzie coraz większa. Samochody, które zjadą z linii produkcyjnej w 2023 r., będą rywalizowały z dwu- lub nawet trzykrotnie większą liczbą modeli. Aby osiągnąć sukces, polska marka musi zaoferować nie tylko napęd elektryczny, ale również najnowocześniejszą technologię o wysokim standardzie wykonania i niezawodności, dostępną w możliwie przystępnej cenie. Co więcej, musi przebić ofertę konkurencji. Połączyć wszystkie te czynniki będzie niezwykle trudno, zwłaszcza w kontekście pierwszych pojazdów seryjnych. Tesla, jak i wiele innych marek, nie ustrzegły się licznych wpadek jakościowych w początkowej fazie produkcyjnej, i prawdopodobnie czeka to również projekt ElectroMobility Poland, jeżeli projekt będzie konsekwentnie kontynuowany. Czas kolejny raz stanowi tu niekorzystny czynnik realizacyjny. W momencie, gdy inni producenci będą dostarczać sprawdzony i niezawodny produkt, polska marka będzie oferować produkt eksperymentalny. Osobiście wolę wierzyć w to, że krajowy samochód stanie się wysoko jakościowym produktem od samego początku, ale historia i cykl wdrażania nowych projektów potrafi pozbawić złudzeń – początki mogą być trudne.

Oparcie produkcji na zagranicznych dostawcach w istocie nie stanowi wady projektu a jego szansę. Pomimo wysoce wykwalifikowanej kadry pracowników i inżynierów, Polska nie ma własnej marki. Jest to równoznaczne z brakiem posiadania odpowiedniej technologii oraz wiedzy pozwalającej cały nasz potencjał przełożyć na produkt końcowy. W tym wypadku, oparcie się na wiedzy i technologii zagranicznej, pozwala przeskoczyć co najmniej 5 lat w przód, stawiając fundamenty rozwojowe dla przyszłych produktów. Pytanie o polskość tego projektu nabiera sensowności w kontekście promocji. Oczywiście, dzisiejsza produkcja pojazdów oparta jest na łańcuchu dostaw, który swym zasięgiem obejmuje cały świat. Jednak kluczowa myśl technologiczna jest narodowa, często możemy spotkać się informacją: „wyprodukowane w kraju A” lub „zaprojektowane w kraju B”. W przypadku projektu ElectroMobility Poland zachodzi obawa, iż będziemy mogli pochwalić się jedynie tym, że zapowiadany samochód w Polsce został zmontowany. Ale czy to źle?

Zwykło się mówić: „gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze”. Szansą rynkową polskiej marki na rodzimym rynku jest przede wszystkim odpowiednio skalkulowana cena. Moim zdaniem, wbrew prezentowanym badaniom, sam fakt pojawienia się na rynku polskiej marki nie przełoży się na doskonałe wyniki sprzedażowe. By osiągnąć sukces, producent musi zaoferować ciekawy produkt, nowoczesną technologię oraz odpowiedni stosunek jakości do ceny, przy czym cena musi być atrakcyjna w kontekście zarówno konkurencyjnych samochodów elektrycznych, jak i spalinowych. Na horyzoncie pojawia się także inne wyzwanie, z którym będzie musiała zmierzyć się polska marka. Dacia Spring, która trafi do sprzedaży w 2021 roku, stanie się prawdopodobnie najtańszym samochodem elektrycznym na rynku. W Rumuni, po uwzględnieniu wszelkich zwolnień i dopłat, jej cena wyniesie 7 500 euro (ok. 35 000 zł). Możemy spekulować, że cena rumuńskiego EV w Polsce nie przekroczy granicy 70 000 zł, co powinno stanowić istotny odnośnik dla polskiego pojazdu.

Samochód elektryczny od Electromobility Poland nie będzie miał prostej drogi do sukcesu rynkowego. Już dziś dają się zauważyć znaczące przeszkody, z którymi będzie musiała zmierzyć się kadra zarządzająca projektem polskiej marki motoryzacyjnej. Czas i uwarunkowania rynkowe są niekorzystne, jednak o ostatecznym wyniku zadecyduje produkt końcowy, który, jeżeli będzie tak dobry i przemyślany, jak zapowiadają to jego twórcy, ma szansę stać się impulsem do rozwoju elektromobilności w Polsce. W przeciwnym razie, będzie jedynie niezwykle drogim eksperymentem.

 

albert.kania@psnm.org